Piąta gawęda* o Marii Dąbrowskiej, patronce naszej szkoły
Ona – niska, drobna, z silnym zezem lewego oka (Czesław Miłosz żartobliwie nazywał ją „zezowatym karzełkiem”, a Antoni Słonimski złośliwie – „skrzyżowaniem jamnika z Piastem Kołodziejem”). On – przystojny działacz niepodległościowy, bohater, którego urokowi uległa niejedna kobieta. Czy mogło między nimi zaiskrzyć? Okazuje się, że tak, połączyła ich miłość, choć ich wspólne życie nie było usłane różami…
Maria Szumska najprawdopodobniej po raz pierwszy zobaczyła Mariana Dąbrowskiego w 1909 roku, gdy studiowała w Brukseli, szybko zainteresowała się starszym o siedem lat mężczyzną. Marian uważał Marię za piękną i inteligentną kobietę, z którą znalazł wspólny język, jednak nie chciał się żenić. Nie krył przed Marią swoich miłosnych podbojów, a nawet opowiadał się za wolnym związkiem. Uważał, że został stworzony do wypełnienia patriotycznej misji, a nie do studiowania, zdawania kolejnych egzaminów, szukania posady, płodzenia dzieci i utrzymywania rodziny. I to się w nim do końca życia nie zmieniło.
Para pobrała się w 1911 roku, ale nie mieszkała ze sobą przez cały czas. Życie Marii i Mariana to były ciągłe rozstania i powroty – on przebywał za granicą (m.in. Bruksela, Paryż, Londyn), a ona co jakiś czas go odwiedzała i… utrzymywała. Tak, to Maria wzięła na siebie obowiązek utrzymania swojej małej rodziny – pracowała jako nauczycielka, dziennikarka, pisarka. Marian w tym czasie interesował się wolnomularstwem, pisał artykuły do gazet, poznawał fascynujące kobiety (z niektórymi romansował) i wciąż miał kłopoty finansowe oraz dopominał się o pieniądze od żony. Podczas I wojny światowej Maria znów na dłużej rozstała się z mężem, ponieważ on jako korespondent wojenny I Brygady wyjechał na front – został kronikarzem kampanii legionowej. Małżonkowie spędzili razem Boże Narodzenie 1915 roku. Marian zaskoczył żonę przyjazdem, twierdził, że musiał się z nią zobaczyć, bo był bardzo stęskniony i rozkochany. Dąbrowski nie wrócił potem na front, tylko pojechał do Piotrkowa, gdzie miał się zajmować publicystyką wojenną. Maria tęskniła za mężem, a dla rozrywki spędzała czas ze znajomymi legionistami i malarzami. Był wśród nich Henryk Szczygielski (zwany przez Dąbrowską Pan X) – przystojny, szarmancki malarz-ułan, którym Maria się zauroczyła, na dodatek z wzajemnością. Pisała o nim tak: „P. X zaczął mnie bałamucić i uwodzić, w sposób tak powabny i kuszący, że z nim w końcu o Bożym świecie zapomniałam”**. Marian nie mógł żonie wybaczyć tego kilkumiesięcznego romansu, narzekał, że kiedy on oddawał się sprawom patriotycznym, ona bezwstydnie flirtowała.
Niedługo potem Marian zaczął podupadać na zdrowiu, zaczęły mu się przydarzać omdlenia, które zapowiadały poważną chorobę serca. Niedomagał, często miał bladosiną skórę, szczególnie wokół oczu, i szybko się męczył. Podczas pobytu w uzdrowisku w Kosowie w 1925 roku zasłabł. Lekarze nie postawili prawidłowej diagnozy, zalecili odpoczynek i głodówkę. Niestety Dąbrowski zmarł, a żona za jego śmierć obwiniła lekarzy sprawujących nad nim opiekę w Kosowie.
Po pochowaniu Dąbrowskiego na cmentarzu ewangelickim w Warszawie Maria popadła w depresję. Odtąd swoje życie dzieliła na dwa etapy – epokę Mariana i dzieje własne po jego śmierci.
Izabela Sieranc
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej Dworek Marii Dąbrowskiej w Russowie i są publikowane za jego zgodą.
* Gawęda na podstawie: I. Kienzler, Prowokatorka. Fascynujące życie Marii Dąbrowskiej, Warszawa 2018.
** M. Dąbrowska, Dzienniki 1914–1965. T. 1 1914-1925, Warszawa 2009, s. 85.